wybierając się w góry, trzeba dobrze się wyposażyć. My wyruszaliśmy na wycieczkę w Beskidy, miał to być spacer po górach i dolinach, bez wielkiego wysiłku, dostosowany do możliwości kilkuletniego dziecka. Wzięliśmy ze sobą buty do chodzenia po górach.
Był jednak okropny upał, więc stwierdziłam, że zostawię je w samochodzie, i idę w moich sandałach. Sandały nie były jakieś tam delikatne, tylko porządne, na grubej podeszwie, takie nadające się do wędrówek po płaskim, i po małych pagórkach na pewno też.
Na początku drogi nie żałowałam, że jestem w sandałach. Dopiero potem, kiedy szliśmy przez las, zaczynałam powoli żałować tej decyzji, zwłaszcza, kiedy weszliśmy w ogromne błoto. Jednak było ciepło, nogi zdążyły wyschnąć. Potem, kiedy zaczynały się skałki na dróżkach i kamienie, też jeszcze w sandałach szło mi się dobrze. Aż do czasu, kiedy nasze dziecko zawołało: wąż! Zobaczyła chyba zaskrońca, który gdzieś tam uciekł.
Potem w drodze powrotnej szliśmy sobie spokojnie, az tu nagle ku memu przerażeniu, zobaczyłam, że pod nogami mojego męża jest wąż, i że zaraz na niego nadepnie. Zdążyłam wydać z siebie tylko jakiś jęk, coś w rodzaju: uważaj! Mąż w ostatniej chwili się zorientował, ze coś nie tak, bo zarówno jak jak i dziecko robimy coś dziwnego i żadna z nas nie może wykrztusić ani słowa. Ów wąż szybko rzucił się w bok i za chwile zniknął w krzakach. Była to żmija, która wygrzewała się w słońcu, a turyści tylko zakłócili jej spokój. Byłam nieco w szoku, że taka żmija może aż tak wysoko skoczyć, czy rzucić się. Teraz już wiem, po co były potrzebne mi wysokie buty i grube spodnie. Nie tylko z powodu kamieni i kamyków, niebezpiecznych dla palców u nóg, jeśli są odsłonięte, i nie tylko ze względu na błoto na szlaku. Ĺťmija to coś, co może być naprawdę niebezpieczne, i lepiej nawet ze względu na nią, ubrać wysokie buty i spodnie, aby nie odsłaniać nóg w szczerym lesie, zwłaszcza w górach, gdzie może być dużo tych pełzaków.
mks